Co się stało z mango- pytacie? Co z niego wyrosło? Cóż... odpowiedź jest zaskakująca. Nie ma pestki, to i drzewka nie będzie. Za to mamy najlepszą na naczynka maseczkę z mango!!
Mango jest owocem szczególnie bogatym w witaminy A, C, E, PP i z grupy B oraz miedź, magnes, potas i lupeol- związek o działaniu przeciwzapalnym i antyoksydacyjnym.
Maseczkę robię tak:
1. Czekam aż mango będzie bardzo mocno dojrzałe lub wręcz przejrzałe.
2. Następnie obieram, oddzielam miąższ od pestki
3. Dodaję jakieś 100gram jogurtu naturalnego, wcześniej rozduszając mango:
4. Mieszamy.
5. Krok to dodanie wszystkiego co chcemy, jeśli chcemy ;) w moim przypadku był to olejek kokosowy oraz arganowy.
Maseczka nadaje się do twarzy, dekoltu, szyi, piersi i ogólnie wszystkiego. Moja wygląda tak- niezbyt przyjemnie. Mój mężczyzna po powrocie do domu zapytał czy przypadkiem Troll na mnie nie kichnął. ;P
Warto potrzymać ją jakieś 15-30 minut aż do zaschnięcia. Maseczka wtedy zasycha i robi "twardą" skorupę.
Efektem jest napięta, sprężysta, gładka i jędrna skóra. Odżywiona na 100%, a przy tym świetnie wpływa na naczynia krwionośne. :)
WAŻNE: zmywa się ją ciepłą wodą! Zimną nie schodzi. ;)
Bardzo, bardzo polecam, jeśli macie mango, o którym zapomniałyście tak jak i ja.
Pozdrawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi niezmiernie miło, jeśli zostawisz komentarz, w którym znajdzie się łechcące moją próżność pochlebstwo ( ;D ) lub konstruktywna krytyka, z której można wynieść naukę. Liczę również na podzielenie się Waszymi doświadczeniami z opisywanymi kosmetykami. ;)
pozdrawiam, dziewczynka, która nie używa zapałek. ;)