Skład maski opiera się o keratynę, czyli budulec włosów oraz paznokci, a także proteiny mleka. To one wpływają na wygładzenie włosów przez wypełnienie ubytków, czyli wyrównanie struktury włosa.
Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Citric Acid, Propylene Glycol, Hydrolized Milk Protein, Hydrolized Keratin, Cyclopentasilioxane, Dimenthiconol, Parfum, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone
Na pierwszy rzut oka skład nie powala na kolana, ale efekt, jaki uzyskuje się na włosach jest wart pochodzenia z maską kilkadziesiąt minut. Według producenta powinniśmy trzymać ją 5 minut, ale to stanowczo za krótko.
Przeznaczona jest przede wszystkim do włosów suchych, po zabiegach chemicznych oraz łamliwych.
Moje włosy co prawda nie są suche jak wiór, nie katuję ich trwałą, a łamią się tylko trochę, ale jak mogłam nie mieć w swojej kosmetycznej "stajni" tego hitu?
Przede wszystkim ZA przemawia cena. Za swój egzemplarz zapłaciłam 10,99 zł w Merlinie, a pojemność jest naprawdę imponująca. To aż 1000ml dobra.
Jej konsystencja nie jest ani lejąca, ani zbyt gęsta. Jest po prostu akurat.
Po 1,5 miesiąca używania niemal nie widzę ubytku w ilości maski w opakowaniu. Jest wyjątkowo wydajna.
Należy jednak uważać z częstotliwością jej używania, aby nie przeproteinować włosów. Ja używam jej raz w tygodniu. Włosy są po niej dociążone, gładkie i lejące. Wyglądają słabiej niż po laminowaniu, ale też zawartość dobroczynnego składnika jest niższa.
TUTAJ efekt na włosach po 40 minutach z Kallosem.
Co przede wszystkim zauważymy po wyschnięciu to zapach. Jest słodkawy, mdlący, trochę jak proszek do prania. Zdecydowanie lubię go!
Kiedy idziecie na randkę, użyjcie Kallosa, bo żaden facet nie oprze się miękkości Waszych włosów. ;)
Przede wszystkim ZA przemawia cena. Za swój egzemplarz zapłaciłam 10,99 zł w Merlinie, a pojemność jest naprawdę imponująca. To aż 1000ml dobra.
Jej konsystencja nie jest ani lejąca, ani zbyt gęsta. Jest po prostu akurat.
Po 1,5 miesiąca używania niemal nie widzę ubytku w ilości maski w opakowaniu. Jest wyjątkowo wydajna.
Należy jednak uważać z częstotliwością jej używania, aby nie przeproteinować włosów. Ja używam jej raz w tygodniu. Włosy są po niej dociążone, gładkie i lejące. Wyglądają słabiej niż po laminowaniu, ale też zawartość dobroczynnego składnika jest niższa.
TUTAJ efekt na włosach po 40 minutach z Kallosem.
Co przede wszystkim zauważymy po wyschnięciu to zapach. Jest słodkawy, mdlący, trochę jak proszek do prania. Zdecydowanie lubię go!
Kiedy idziecie na randkę, użyjcie Kallosa, bo żaden facet nie oprze się miękkości Waszych włosów. ;)
Na pewno ją znacie, ale czy używacie?
Poza tym wróciłam wczoraj znad jeziora. Było bombastycznie. Tutaj zajawka:
Poza tym wróciłam wczoraj znad jeziora. Było bombastycznie. Tutaj zajawka:
Tego właśnie było mi trzeba. Weekend z przyjaciółmi to to co tygryski lubią najbardziej :)
Tej wersji maski jeszcze nie miałam, a ostatnie zdjęcie jest świetne :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam masek kallosa, ale planuję to zmienić ;)
OdpowiedzUsuńMiałam ją kiedyś i byłam bardzo zadowolona z działania. ;)
OdpowiedzUsuńSłodki psiaczek. <3
miałam ją i potwierdzam, że bardzo dobrze robi włosom :)
OdpowiedzUsuńśliczny psiak <3
O jejku jako kochany psiak :D Też chce takiego :) Ja lubię maski Kallosa ale zawsze mnie potem meczą te duże opakowania
OdpowiedzUsuńDobra cena, dobra jakość. Trzeba wypróbować...zwłaszcza jak poleca ją sympatyczna Wrocławianka ;)
OdpowiedzUsuńJa abrdzo lubię tą maskę :) Moja ulubiona z Kallosa :)
OdpowiedzUsuńCzyli trzymasz tą odżywkę na włosach przez 40 minut? Marzę o lejacych się włosach <3
OdpowiedzUsuń